Natomiast pogawędki na forum to była fajna sprawa. Przed imprezą zwykle dotyczyły typowania miejsca imprezy a po - analiza tras, dyskusje na temat punktacji, a nawet pogody i bazy. Z jakichś powodów to zanikło. Nie bardzo też widzę, żeby przeniosło to się na Facebooka - ot parę komentarzy do postów (chyba, że coś przeoczam?), ale bez większego zaangażowania. Na tym forum w zeszłym grudniu było 27 odpowiedzi w wątku, w 2013 roku - 411. To chyba najlepiej oddaje skalę zaniku:)
Również jedna rzecz się zmienia. Komunikat startowy publikowany jest coraz później - kiedyś było to co najmniej miesiąc przed zawodami, teraz były to niecałe dwa dni przed rozpoczęciem zapisów! Ciekawe, czy pewnego razu nadejdzie taki dzień, że komunikatem od orgów będzie informacja, iż Darżluba w tym roku.. nie będzie. Oczywiście nie mam do nikogo pretensji. Orgowie też ludzie, mają swoje życie :) Dziękujemy im mimo wszystko za solidną porcję dobrej zabawy serwowaną co roku, oby jak najdłużej!
Poza tym - "tutaj" jest "przytulniej" - czytają tylko ci, którzy chcą przeczytać - tu nie trafia się przypadkiem. Na FB jest jakoś "mniej prywatnie". ;)
Powiało optymizmem :)
Co do typowania miejscówki to "wielki powrót na Wysoczyznę" (nie byliśmy tam od 2008) jest raczej mało prawdopodobny. Sam pochodzę z Elbląga i potwierdzam, że jeżdżenie tam z Trójmiasta nie należy teraz do przyjemności - właśnie z uwagi na wspomniany remont S7.
Ostatnio dużo działo się w południowych rejonach okolic Gdańska - Żukowo, Kolbudy, Swarożyn, więc może tym razem rzeczywiście impreza znów zagości gdzieś na osi SKM - czyli Wejherowo-Lębork. Może Bożepole? :)
OsobiÅ›cie ucieszyÅ‚bym siÄ™ z Åubiany lub Sierakowic, ale tam jest chyba sporo zniszczeÅ„ po letnich huraganach?
Tak czy siak zgadzam się, że niepublikowanie miejsca aż do czasu dnia imprezy jest świetnym pomysłem, dodaje smaczku i wyróżnia marsze SKPT od innych!
Jeżeli chodzi o frekwencję na tych Manewrach, to głównymi przyczynami są:
- opóźnienie przygotowania imprezy i opóźnienie w informacjach dla uczestników (były tam jakieś problemy z dogadaną bazą),
- dużo imprez na wiosnę - startujący rozkładają się na kilka "dłuższych" imprez w samym marcu,
- odpadnięciem tych którzy nie byli do tego przekonani lub się zrazili (np trudnymi trasami),
- słabą promocją, ale czy zależy nam na agresywnej promocji?
- formuła z ogłaszaniem bazy w dniu imprezy, ale czy chcemy z tego rezygnować?
- spadkiem zaufania niektórych uczestników do orgów po kilku nieudanych pomysłach lub błędach.
Też chciałbym wystartować na wysoczyźnie, ale chyba nie można traktować poważnie mapy spod czaszki.
A może już czas na rezygnację z wielostopniowej formy zapisów? Strasznie dużo tych "formalności" do wypełnienia... Być może da radę połączyć ze sobą większą prostotę zapisu z tą wielką wygodą i funkcjonalnością edycji nazwy/składu drużyny przez uczestnika?Choć szanuję doświadczenie Funta, to w tym przypadku śmiem się z nim nie zgodzić. Uważam, że dwustopniowe zapisy bardzo uporządkowały ten proces. Teraz konto można założyć na spokojnie z wyprzedzeniem. Na tym koncie można (w każdej chwili) edytować zespół - dodawać, odejmować uczestników, zmieniać nazwę i nawet zamawiać koszulki... a potem, w dniu zapisów tylko i wyłącznie zaklepać trasę. Było to dobre rozwiązanie, bo nie dość, że usunęło problem "dublujących się zgłoszeń" (które często wpływały na tak szybkie zapisy), to jeszcze dodatkowo to wszystko uporządkowało.
Masz rację co do porządku itd - niepodważalne atuty obecnego systemu. Ja jedynie podbijam do wszechogarniającego lenistwa ludności :) Jak ktoś widzi, ile musi wykonać czynności, by się zapisać, to może odpuścić. Stąd mój postulat, by postarać się to jakoś uprościć. Jakiś czas temu pewna oblatana w temacie osoba opowiedziała mi o wzroście sprzedaży sklepu internetowego, który uprościł proces zamawiania. Okazało się bowiem, że wcześniej prawie 1/3 zamówień kończyła się na etapie koszyka, gdzieś po drodze.
A wracając do imprezy - widzieliście limity? :o Zapowiada się niezły sztorm, skoro są całkiem spore (np. na Z 420 zamiast zwyczajowych 360-390).
Przewyższeń w Kościerzynie to akurat zbyt wielkich nie ma :)
Chociaż tym razem nie będę z Wami manewrował po morzu stowarzyszy, to pozwolę sobie dorzucić kamyczek do dyskusji forumowej.
- Po trzecie primo, ultimo - obecnie czarno-białe mapy to można znaleźć tylko i wyłącznie na imprezach mało licznych lub niszowych. Znowu nawiążę do starych uczestników i nowych: dla starych to jest do zaakceptowania, ale nowych może odstraszyć.
Ja byłem na kilku imprezach z kolorową mapą i czułem się tak jakoś... Dziwnie. Papier jest jakiś inny, farba bardziej schodzi... Jak zamoknie to już w ogóle tragedia. Czarno białe, najlepiej skserowane mapy są odporne na wszystko!dla fanatyka nawet trawa jest bardziej zielona, a czarno białe mapy - kolorowsze ;) Ale jest XXI w. i wydruk ani inny ani schodzi, chyba, że ktoś przycina na koszcie papieru (ale to nie ma znaczenia czy cz-b czy kolor). Ja pamiętam, jak mapy na InO były na papierze gramatury niewiele więcej niż 80 i jakoś się szło. Pamiętam też, jak się człowiek spotykał na dworcu o 16 i dowiadywał dokąd jedzie. Ale i jedno i drugie minęło, świat "przyspieszył" i rzeczywistości nie zmienimy.
A nie lepiej zrobić jak na Tułaczu. Kto chce kolorową niech zamówi kolorową za dodatkowe pieniądze. Zamówienie by się składało w chwili zapisania się. Dla mnie to by była najlepsza opcja. Sam wolę mapy kolorowe.Dawno nie byłeś na Tułaczu ;) Tak było parę lat temu, nazwijmy to 'w okresie przejściowym'. Od tych kilku lat są tylko kolorowe mapy, bo to nie jest żaden znaczący koszt (4-5%) w aspekcie wysokości wpisowego.
Ale jest XXI w. i wydruk ani inny ani schodzi, chyba, że ktoś przycina na koszcie papieru (ale to nie ma znaczenia czy cz-b czy kolor).
Mi chodziło o to, że spotkałem się kiedyś z kolorową mapą z drukarki atramentowej. Kilka kropel wody i mapa robiła się dziurawa jak ser szwajcarski. ;)Michał... Nie mówmy tu o początkach kolorowych map drukowanych własnym sumptem ani patologiach, tylko o końcu drugiej dekady XXI w ;)
Kto wie, może za parę lat będziemy latać z tabletem z wgranym scanem wysokiej rozdzielczości? ;PAleż tak już można, zresztą skan to pikuś... można więcej - rok temu przygotowując Wiosennego Tułacza siedziałem w terenie z tabletem z GPS zaciągającym online dowolną mapę podkładową z geoportalu i wyświetlającym moją na niej pozycję... Ale powiem Ci, że niewygodne jest łażenie z 10 calami w ręku. (PS. wpadnij na wymienioną wyżej imprezę, to zobaczysz dobrze wydrukowaną kolorową mapę ;)
(PS. wpadnij na wymienioną wyżej imprezę, to zobaczysz dobrze wydrukowaną kolorową mapę ;)
cóż może być gorszego od błota ? Zamarzniete błoto! :) to było niczym chodzenie po skałach.
Dzięki za komentarz :) Posiałem gdzieś mapę, więc odniosę się tylko do PK2. Po nałożeniu tracka na geoportal mam takie przemyślenia odnośnie tego PK. Kropka czerwona - tutaj stał. Kropka niebieska - pozycja wg mapy. Według mnie stał prawidłowo, tzn. na granicy błędu BPK. Niestety kosztowało to trochę czasu :)
https://zapodaj.net/6a506cc9690b8.jpg.html
Dzięki Daniel za analizę. Ja szukałem dokładanie gdzie wskazałeś czyli w miejscu charakterystycznym przecięcia przecinki z linią brzegową. Punkt stojący 20m dalej w linii przecinki na bagnie nie jest dla mnie punktem charakterystycznym i jako taki nie powinien się tam znaleźć. Mimo zmieszczenia się w regulaminowym zakresie błędu dla mnie jest to nadal BPK.
(...) Punkt stojący 20m dalej w linii przecinki na bagnie nie jest dla mnie punktem charakterystycznym i jako taki nie powinien się tam znaleźć. Mimo zmieszczenia się w regulaminowym zakresie błędu dla mnie jest to nadal BPK.A czy nie jest tak że każdy lampion który znajdziesz do 2mm w skali mapy (czyli w przypadku 1:25000 50m) o miejsca zaznaczonego kropką jest uznawany za PK? On może być i na górce / na ambonie / w środku niczego - i tak się liczy jako PK.
(...) Punkt stojący 20m dalej w linii przecinki na bagnie nie jest dla mnie punktem charakterystycznym i jako taki nie powinien się tam znaleźć. Mimo zmieszczenia się w regulaminowym zakresie błędu dla mnie jest to nadal BPK.A czy nie jest tak że każdy lampion który znajdziesz do 2mm w skali mapy (czyli w przypadku 1:25000 50m) o miejsca zaznaczonego kropką jest uznawany za PK? On może być i na górce / na ambonie / w środku niczego - i tak się liczy jako PK.
To czy lampion stoi w miejscu charakterystycznym to się używa do rozstrzygania czy można uznać dany lampion stojący powyżej 50 metrów od kropki punktu na mapie (czyli może być to nawet 500m metrów).
P.S.2 Serio, wolelibyście kolorowe mapy????? Cieniasy :PPonieważ to ja napisałem o kolorowych mapach, to jako wywołany do tablicy cienias skomentuję to tak: na tym forum raczej wypowiadają się raczej tacy, którzy pójdą "na wszystkim" i są uczestnikami niereprezentatywnymi. Ale zawsze można przecież zapytać szerokiego ogółu, bo macie bazę uczestników z tej i poprzednich imprez. Ba, można ich zapytać o wiele spraw.
Tradycja InO SKPT to dobre trasy i fajny klimat. I tego się trzymajcie. Ale na jakieś ustępstwa (typu mapy kolor) moglibyście pójść, szczególnie, że zachęciłyby nowicjuszy. No chyba, że takich do jakiegoś terenu nie ma... Do zobaczenia w grudniu! (bez względu na mapy. hehe)
Ja uważam że punkt nr 2 na trasie Z był punktem nie właściwie postawionym i powinien być BPK
dlaczego?
- doświadczeni zawodnicy szukają biało "czerownej kartki" ok 20-30 minut b będąc w miejscu zaznaczonym na mapie. Okazuje sie że biało czerwona kartka jest umieszona w miejscu nie charakterystycznym, kilka metrów od linii brzegowej na bagnie.
- patrząc na dalszy przebieg trasy gdzie punkty były postawione prawidłowo i w miejscach charakterystycznych zespoły wpadały na punkt i szły dalej. Rywalizacja na kolejnych punktach polegała na własiwym wyborze wariantu.
- dla mnie punkt może nawet leżeć na pieńku jeżeli jest to charakterystyczne miejsce.
- przypominam że rywalizacja w iprezach na orientację polega na wybraniu wariantu i doatarciu do miejsca wskazanego na mapie. Za pomocą lampionu potwierdzamy lub dokumentujemy swoją obecność w miejscu zaznaczonej na mapie. Orientacja nie polega na szukaniu "biało czerownej" kartki zlokalizowanej ok 40 metrów od miejsca wskazanego na mapie w tej sytuacji na bagie w miejscu nie charakterystycznym.
Jestem nie zadowolony po ostatnich marszach i zdegustowany ponieważ pokonałem całą trasę w limicie i w jednym miejscu nie znalazłem "biało czerwonej" kartki która była ukryta. Na karcie startowej napisałem BPK.
Staciliśmy czołowe miejsce w wynikach
Tu zamieściłem zdjęcia PK nr 2. Można zobzczyć czy punkt stoi na miejscu charakterystycznym?? Według mnie jedynym miejscem charakterystycznym to zakole linii brzegowej?? Jaki jest cel wieszania punktu przy korzeniach na bagnach??
(https://photos.app.goo.gl/USRGy3ppnqVDtA9z1)
https://photos.app.goo.gl/2EDfHPz8t8tFNA642 (https://photos.app.goo.gl/2EDfHPz8t8tFNA642)
P.S.1 Dziękuję Kopi za wesolutkie teksty z Piratów! I ta nazwa "Góra To Dół" vs. G.Wczesna - mistrzostwo! :DZ tą nazwą zespołu to przypadek, ale przypasowało :). Dla niewtajemniczonych: "Góra Wczesna" na mapie w pobliżu Jez. Rąbówka to mega dół :D (?).
Dołączamy się do podziękowań oraz do gratulacji dla Doroty i Magdy!
Trasa Pierwszej Przygodowej była dość łatwa, ale za to ciekawa. Zadania były zabawne i dobrze dopasowane do warstwy fabularnej. No i wreszcie wiemy, że Kraken nie lubi śledzi...
Ja uważam że punkt nr 2 na trasie Z był punktem nie właściwie postawionym i powinien być BPK
dlaczego?
- doświadczeni zawodnicy szukają biało "czerownej kartki" ok 20-30 minut b będąc w miejscu zaznaczonym na mapie. Okazuje sie że biało czerwona kartka jest umieszona w miejscu nie charakterystycznym, kilka metrów od linii brzegowej na bagnie.
(...)
Też startowałem na Zetce i dodam swoje trzy grosze do dyskusji, bo mam sporo uwag.
Moim zdaniem punkty były dobrze pomyślane, ale słabe było rozwieszenie lampionów i przez to nie jestem zbyt zadowolony. Dodatkowo trasa była dość krótka przy takim limicie czasu. Track wskazał mi w sumie 22,7 km, kiedy na Darżlubie na Z wyszło 29,7 km, a limit czasu był krótszy o 30 minut. Nie rozumiem, z czego wynikło ustalenie tak długiego limitu, skoro prognozy na sobotę były pomyślne?
PK2 moim zdaniem był powieszony w limicie 2mm. W załączniku wycinek z mojego tracka. Oczywiście, może być on nieco niedokładny. Jednak szczerze mówiąc, ten punkt nie wzbudził moich większych wątpliwości na trasie. Na pewno leżał na przecince. Czy to drzewo rosło na linii brzegowej czy już w bagnie? Przy takim stopniu zlodowacenia ciężko mi określić ;) Jednak dziwi mnie inny fakt - przecież to był też lampion dla trasy przygodowej, czemu więc nikt z tamtej trasy się nie wypowie? Czy tam na mapie kółko było w tym samym miejscu?
Mam jeszcze wątpliwości do bezpieczeństwa uczestników w sprawie stawiania punktów na bagnach.Jest to oczywista racja, ale jak pamięcią sięgam, to na wielu InO w takich przypadkach z którejś strony dało się dojść "suchą stopą". Inna rzecz, czy komukolwiek w nocy chce się takiego przejścia szukać...
Nie przesadzajmy tak z tymi bagnami. Dopóki nie jest po szyję, to jest względnie bezpiecznie. To wszystko wina głupawych horrorów, że ludzie tak zabobonnie boją się bagien. Przez te otumaniające filmy wyobrażają sobie Bóg wie co, że psychopaci składują na nich stosy trupów, a w rzeczywistości tak dużo tego tam nie ma. Bagna da się lubić! Chociaż oczywiście wywołują one pewien atawistyczny, pierwotny lęk, podobnie jak ciemności, pająki, czy węże i trzeba do nich przywyknąć. Kwestia odpowiednio długiej, systematycznej ekspozycji na lęk, jakby powiedział niejeden przemądrzały psycholog. W "Dziadach" było coś o Pińczukach, którzy mieszkali na bagnach, bo przywykli, ale dokładnego cytatu nie chce mi się teraz szukać.
Kiedyś, bodajże z 7 lat temu, byłem na InO Harce, które organizowali Rafał Sikora i Mateusz Spadik. To były bodajże Piesienice pod Starogardem Gdańskim. Koniec lata, upał jak jasna cholera, a na dodatek na trasie wtarabaniłem się w jakiś cuchnący zabagniony kanalik na łąkach i chciałem się po marszu wykąpać. Na trasie mijałem urokliwe jeziorko leśne, prawie jak Ciemnosmreczyński Staw na końcu Dol. Kościeliskiej. Woda była w nim równie lazurowa/błękitna/szmaragdowa (kobieta na pewno wiedziałaby jaki to był dokładnie kolor). No więc postanowiłem się w nim schłodzić, a przy okazji umyć z tego szlamu, którym byłem od piersi w dół obklejony. Wskoczyłem do wody, a tu jakieś dziwne wrażenie, bo nogi plączą mi się w jakieś rośliny z dna jeziora, wszędzie pełno zielska dennego, że niemal nie da się pływać. Wychodzę na pomost, biorę swoje brudne ciuchy i chcę je w tej wodzie umyć, patrzę i widzę, co? Ano zamiast szmaragdowej/lazurowej/rubinowej wody jakaś brunatna gnojówka. To nie było leśne jezioro, lecz regularne bagno, tylko z wierzchu przykryte cienką warstewką wody jak kasza manna sokiem wiśniowym. W drodze powrotnej do domu tak waliło ode mnie siarkowodorem, że prawie cały wagon w pociągu relacji Tczew - Gdańsk Oliwa miałem pusty. A jeszcze pamiętam, że do Tczewa samochodem podrzucił mnie bodajże Mateusz Spadik i samochod był załadowany, po brzegi, chyba ze 6 osób tam jechało. Ale było mi głupio jak cholera, ale nie puściłem pary z gęby skąd ode mnie takie feromony się rozprzestrzeniają! Ale cóż, było minęło. Czas na nowe bagienne wyzwania i kolejne InO. Do zobaczenia na Szago.