kawa na ławę
No dobra. Uwaga - kawa może być miejscami trochę gorzka!
Pierwsza sprawa: godziny wychodzenia w trasę i przychodzenia na nocleg. TRAGEDIA :evil: Nie wiem w sumie co jest przyczyną a co skutkiem, ale niewątpliwie jedno jest z drugim powiązane. W tym roku wyglądało to kompletnie tragicznie! Metodycznie nie do zaakceptowania! Jak tu potem pytać kursanctwo z metodyki na temat jak powinien wyglądać dzień obozowy? Nie chcę znowu przepisywać tego samego co (jak sie okazuje bez żadnego efektu :sad: ) napisałem w zeszłym roku. Dodam jeszcze jeden argument - oświetlone latarkami grupy docierające w nocy na nocleg zdradzają jego miejsce tubylcom. Uważam, że Zarząd powinien ustalić jakieś ramy godzin dochodzenia na nocleg i opuszczania obozowiska. Np. odpowiednio 20.00 i 9.00. I to powinno tyczyć się wszystkich a nie tylko grup kursanckich. Grupy waleckie nie mają prawa rozbijać swoim "grafikiem dnia" planów innych grup. A niewątpliwie rozbijają przychodząc późno, gadając i śpiewając do bardzo późna (albo wczesna) przy ognisku. Gdyby przesunąć rozkład dnia większości ekip o ok 2 godziny wcześniej to idealnie wpasowałoby się to w to o co mi chodzi, a ilość godzin na sen, wędrówkę, byczenie się, panoramki, ogniska, śpiewy itd. pozostałaby dokładnie taka sama!!!!
Nie rozumiem też dlaczego po zmianie formuły Niskiego na namiotową większość pozostała przy robieniu brejki w ciągu dnia. Kanapki robione w ciągu dnia pozwalają zaoszczędzić dobrą godzinę!
Marzy mi się też tylko jedno ognisko na noclegu, choć wiem że jest to mało realne. Ale już 2 - jedno "siedzeniowe" ew. "siedzeniowo-herbatkowe" a drugie "kuchenne" to już chyba da się zrobić.
Z tym co ciut wyżej napisałem wiąże się chyba też problem w ogóle przychodzenia na wspólny nocleg. Zamysłem wersji namiotowej Niskiego miała być większa integracja grup na ogniskach noclegowych, ale nie da się tego zrobić kiedy każdy śpi gdzie indziej. W tym roku przez 2-3 noce udawało się wszystkich zebrać ale potem wszystko siadło. Jedni mieli ambitne plany i nie dali rady dojść na planowany nocleg ale postawę grupy waleckiej (wyprowadźcie mnie z błędu jeśli się mylę) można określić jako lekceważącą inne grupy. Skutkiem braku jednego wspólnego noclegu był kolejny - również każdy gdzie indziej. Teoretycznie można zmienić formułę Niskiego na indywidualnie chodzące grupy spotykające się dopiero przed manewrami, ale to chyba nie jest to o co nam chodzi.
Brak spotkań na noclegach mógł też zaowocować w braku kluczyków do auta w Wołowcu - wtedy szanowne kierownictwo zamiast na pstrąga dygałoby na przełęcz i z powrotem z trochę ciężkimi worami.
Kolejna sprawa - przychodzenie grup przed manewrami. W tym roku kursanctwa było mało więc problem nie była tak wielki, ale generalnie dzień przed manewrami powinno się dojść do stodoły najpóźniej o 18-tej. Tak żeby tutorzy mieli jeszcze czas zebrać się, podyskutować, podzielić kursanctwo na grupy, najpóźniej o 22.00 zrobić odprawę przedmanewrową i utulić kursanctwo do snu. W tym momencie przychodzenie grup waleckich do stodoły późną nocą jest zwykłym chamstwem w stosunku do kursanctwa starającego się zasnąć i odpocząć przed manewrami. Mało odpowiedzialne jest też przychodzenie osoby z książeczką manewrową tuż przed odprawą - szczęście, że w tym roku kursanctwa było mało. Olewator - fajna rzecz, ale czasami trzeba go wyłączyć zwłaszcza jak się pełni funkcje kierownicze.
Co jeszcze mi się nie podobało - jeśli się nie mylę kierownictwo nie przekazało konkretnych produktów grupie robiącej brejkę pomanewrową dla kursantów. Bo inaczej nie zostałaby użyte zapasy ekipy emeryckiej o które nikt się wcześniej nie pytał (no i pewnie noże wtedy też by się nie "zgubiły").
I ostatnia sprawa, która mi w tej chwili przychodzi do głowy - poranna, przedautokarówkowa herbatka. Robienie jej na dwóch palnikach z góry było skazane na porażkę. Kierownictwo chyba powinno wiedzieć kto ma palnik, ktoś tam pewnie miał butle klubowe, a wyszło na to, że po nieskoordynowanych działaniach coś tam udało się ugotować tylko dzięki waletom. Tak czy siak przy takiej ilości osób najlepszym wyjściem byłoby wcześniejsze (najlepiej jeszcze poprzedniego dnia) poproszenie gospodarzy o przygotowanie wrzątku np. na godz. 7.15.
Żeby nie było, że tylko narzekam - cieszę się że poziom autokarówki był w większości całkiem niezły w porównaniu z zeszłym rokiem :smile:
Pozdr.
R.