Miałem już nie pisać ale to silniejsze ode mnie...
Chciałem przyłączyć się do gratulacji dla Kawalera za zwycięstwo na trasie "Z". Czapki z głów!
Ale chciałem rozszerzyć gratulacje na wszystkich konkurentów z trasy "Z". Zaskoczyliście mnie pozytywnie (albo negatywnie - zależy jak na to patrzeć) swoją formą.
Moja taktyka była dopasowana do moich możliwości fizycznych (małych) i do moich możliwości technicznych (dużych) i można ją streścić jednym zdaniem: "Raz a dobrze". Ponieważ nie mogłem pozwolić sobie na poprawianie, weryfikowanie itp. więc miałem od razu wejść możliwie precyzyjnie i podbić to co tam znajdę nawet jeśli miałbym wątpliwości. Szacowałem, że to powinno mi dać jakieś 100 punktów karnych (2-3 stowarzyszone plus nieduże spóźnienie) co - jak liczyłem - powinno mi dać wysoką pozycję. I ta taktyka dokładnie by się sprawdziła gdyby nie wpadka na PK11 i gdyby nie Wasze bardzo dobre rezultaty! Tym razem 100 punktów to było dość odległe miejsce o moje . Szacunek dla wszystkich! Moje 258 punktów okazało się być wynikiem na drugą połowę stawki...
Ponieważ wcześniej wyrażałem pewne wątpliwości co do położenia PK11 to muszę je teraz odszczekać: przyczyną mojej wpadki było to, że nie zrealizowałem swojego właściwego planu wejścia (atak od "przełęczki" na azymut i 125 metrów) tylko wszedłem od południa gdzie była masa śniegu i krok mi się bardzo mocno skrócił. W rezultacie szukałem na południe od tych wysokich sosen w środku zagajnika. Byłem też i na północy ale nie koncentrowałem się na tym miejscu. Brawo dal budowniczej za znalezienie tak podchwytliwego miejsca.
Na PK8 widziałem co prawda niebieską taśmę ale to była inna taśma niż na filmie kawalera. Generalnie w tym miejscu wejście na pewniaka na punkt wymagało chyba ataku od północy bo mój atak od końca rowu (w rzeczywistości od załamania rowu) był za mało dokładny. Tu punkt właściwy był chyba bardzo bliski do stowarzyszonego.
Jedyny zarzut jaki znalazłem co do trasy to PK7. Bardzo proste wejście: 70 metrów od grzbietu na drodze (mniej niż 3 mmm). Wypadało mi w północnej części zagajnika. Przeszedłem więc jego północny brzeg, poczesałem trochę w północnej części i obszedłem dookoła. Wydaje mi się, że z tego co ktoś tu napisał stał on na południowym brzegu, takiej szerokiej niby-przecince. Jeśli tam faktycznie był to byłoby to za daleko od drogi i dlatego za nim się tam nie rozglądałem.
A co do biegania i "biegaczy":
Zanim wyszedłem ze szkoły spędziłem 25 minut na dokładnej analizie trasy, pomiarach odległości i wpisywaniu notatek na mapę. Na PK11 straciłem minimum 30 minut a po tym punkcie byłem załamany i nie chciało mi się iść a nogi nie chciały się ruszać. A przyszedłem na metę 68 minut po pierwszym limicie. Do tego jestem w kiepskiej formie i ważę 140 kilo. Nie biegłem nawet przez sekundę. Zważywszy na to wszystko jestem pewien, że dobry piechur pokonałby całą trasę w limicie i jeszcze miałby czas na podziwianie gwiazd (Orion widoczny przez całą noc!). Pytanie czy przeszedłby na zero... Tego nie wiem. Imprezy SKPT ze względu na wymazywanie niektórych kluczowych elementów wymagają przymierzania z kilku stron a to kosztuje czas. Ja jeszcze będę próbował.
olałbym stresowanie się "biegaczami" - jak któregoś razu poobserwowałem ich nawigację, to od razu spokojniejszy się zrobiłem
Biegacze są różni - znam takich, których mózgi działają jak specjalistyczne komputery jak i takich, którzy nadrabiają prędkością. Nie lekceważyłbym biegających.