Byłam w terenie dość późno, aby sprawdzić to miejsce. Przy drzewie z taśmą było niewiele śladów, co uspokoiło mnie nieco, że pewnie i tak większość osób dałaby się nabrać. Podchodząc do właściwego miejsca wyłączyliśmy latarki, bo za nami szła jakaś ekipa. Podeszliśmy do drzewa, pokazałam koledze taśmę, wróciliśmy na drogę i dopiero zapaliliśmy światło. W międzyczasie ekipa zdążyła przejść tamtędy i nawet nie spojrzeć w stronę odpowiedniego miejsca.
Ja osobiście bardzo ubolewam, że lampion nie został powieszony, bo punkt wydawał mi się bardzo ciekawy. Niby nie jakiś trudny, ale przez to, że podejście do zakończenia przecinki było niewidoczne, a azymut drogi bardzo zbliżony, łatwo można było się pomylić.
Co do dyskusji o stawianiu PSów w punktach charakterystycznych na mapie, to wydaje mi się, że mija się to z celem. PS ma utrudniać i zmylać, a w takim układzie mógłby dodatkowo ułatwić i zasugerować zawodnikowi gdzie się znajduje, a więc także podpowiedzieć, gdzie jest PK.
W znaczącej większości stawiamy PSy w miejscach charakterystycznym w terenie, bo zwyczajnie jest łatwiej zmylić zawodnika. Jeśli namierzy się np. do dołka, to trudniej mu będzie stwierdzić, że to dobry lub zły dołek. Ale, zgodnie z regulaminem, można też postawić PSa na niczym, byle był w dobrej odległości i to także bywa trudne do rozpoznania w nocy. Wszystko zależy od specyfiki terenu i poziomu trudności trasy.
Poza tym, troszkę dziwią mnie sugestie, które miałyby ułatwić trasę, która z założenia ma być trudna.
Co do taśm to trudny temat. Może warto by było gdzieś jednoznacznie napisać, że spisanie taśmy jest nieregulaminowe i należy w takim wypadku wpisać BPK. Pewnie sama w takiej sytuacji spisałabym taśmę, ale po zastanowieniu zgadzam się z bumelantem, że taśmy to nasze narzędzie pracy i nie powinny one interesować zawodników
Padło też pytanie o limit czasu. W sobotni poranek bardzo ciężko było poruszać się w świeżo napadanym śniegu. Rozwieszałam wówczas punkty trasy E na północ od Łubiany i przemieszczanie się było bardzo powolne. Rozmawiałam przez telefon z budowniczymi, którzy znajdowali się w innych miejscach w terenie i mieli identyczne trudności. Uznaliśmy, że należy zwiększyć limit czasu przede wszystkim po to, aby zawodnicy mieli świadomość, że wiemy, iż warunki się pogorszyły, tempo poruszania się w terenie znacznie spadło i chcemy to dla nich uwzględnić.
Tegoż dnia, po zmroku, przemieściłam się w południową część lasu, aby powiesić jeszcze kilka lampionów i przekonałam się, że poruszanie się jest już znacznie łatwiejsze. Zastanawiałam się, czy to dlatego, że śnieg się uleżał, czy może w tej części lasu jakoś cudownie mniej napadało. Przestraszyłam się wtedy, że może zbytnio zwiększyłam limit, ale zmiany na mapach już się pojawiły i nie było sensu cofać tej decyzji. Gdybym mogła, to dałabym 30 min, a nie 40, więc to i tak nie byłaby wielka różnica.
I, tak jak zauważył bumelant, był to jedyny PK, który nie zawisł na całej imprezie. Mieliśmy do powieszenia ponad 250 lampionów. Wraz z dwiema osobami pojechałam w teren już w piątek, aby zdążyć ze wszystkim i aby nie pojawiła się sytuacja, że czegoś nie zdążyliśmy powiesić...
W piątek, jak wiecie, wiał Ksawery. Na moich oczach złamały się 2 drzewa, na polach zwiewało ludzi ze ścieżek, a na koniec dnia zakopałyśmy się z koleżanką autem i wyciągał nas na linie traktor, bo nie dało się inaczej wydostać samochodu. Pozostali budowniczy nie mogli się do nas dostać, ze względu na blokadę drogową na trasie. Po kilku godzinach stania w korkach, o 23 wrócili do Gdańska i przyjechali do nas rano.
Impreza długo stała pod znakiem zapytania, bo nawet gdybyśmy próbowali rozwiesić wszystko w 3 osoby, to na pewno nie udałoby nam się umieścić wszystkich lampionów w terenie.
Myślę, że w takich okolicznościach warto by było spojrzeć nieco łaskawszym okiem na drobne błędy, których przecież było bardzo mało.