Spróbuję trochę zabawić się w
Trybunał Konstytucyjny. Sam nie jestem i nigdy nie byłem w takiej sytuacji, więc w miarę obiektywnie dokonuję interpretacji punktu
IV Regulaminu:
IV. Zasady potwierdzania punktów kontrolnych na karcie startowej
1. Potwierdzenie punktu kontrolnego z lampionem następuje poprzez wpisanie w pierwszym wolnym polu karty startowej - za pomocą kredki umieszczonej przy lampionie - podanego na mapie numeru PK oraz kodu z lampionu ustawionego w tym miejscu.
5. Potwierdzeń dokonuje się w kolejnych polach karty startowej bez pozostawiania pól wolnych.
Nawet jeśli nie ma tam sformułowania "niezwłocznie" (

) wyobrażam sobie to tak:
- podchodzę do punktu
- wyciągam kartę
- w pierwszym wolnym polu piszę numer punktu, w którym (wydaje mi się, że) się znajduję.
- poniżej wpisuję kod z lampionu i ewentualnie perforuję
Jeśli dochodząc do punktu, pukam się w czoło i mówię sobie: "Ku*wa, zapomniałem podbić poprzedni punkt", to mam dwa wyjścia "regulaminowe":
1) podbijam punkt w pierwszym wolnym miejscu, cofam się do poprzedniego, podbijam i dostaję 30PK za zmianę kolejności
2) nie podbijam punktu, wracam do poprzedniego, podbijam poprzedni, wracam do tego, podbijam ten - 0 PK, pół godziny do godziny w plecy.
o trzecim wyjściu regulaminowym, czyli podbicie tego i nie cofanie się do poprzedniego (BPK - 90 PK) nawet nie wspominam.

Zostawienie wolnej kratki "na poprzedni punkt", wbicie aktualnego, cofnięcie się i podbicie poprzedniego i pójście już na "następny", to jednak "niezgodne z regulaminem" rozwiązanie.
Prawda jest jednak taka, że póki kłamstwo nie wyjdzie na jaw (ktoś nie znajdzie/nie podbije "poprzedniego" punktu i nie zostanie wolna kratka), to nikt nie może wiedzieć, jaką drogą przeszedł zawodnik/zespół. W bazie, osoba sprawdzająca kartę widzi prawidłowy zestaw podbić... To jedynie track może zdradzić, że coś takiego miało miejsce.
I tu pozostaje pytanie "czy to jest czy nie jest fair?". Dużo zależy od subiektywnego odczucia danego zawodnika. Na przykład, wszyscy wiemy i uznajemy, że korzystanie z innej mapy (czy to papierowej czy elektronicznej) jest nie fair... Wszyscy uznajemy, że zegarek/stoper jest częścią podstawowego ekwipunku i pozwala nam "zastąpić mentalne liczenie czasu" za pomocą "urządzenia, które liczy czas". Ale już zdania na temat krokomierzy są podzielone. Jedni twierdzą, że "jak chcesz liczyć kroki, to licz w głowie", inni, że krokomierz to taka sama pomoc jak zegarek...

I tak można spierać się godzinami.
Wydaje mi się, że w ostatecznym rozrachunku idziemy na marsz głównie po to, by udowodnić coś sobie... i dlatego większość zawodników przestrzega zasad... ale, podobnie jak z przepisami ruchu drogowego, jedni przestrzegają "zasad ogólnych" ("regulaminowych") a inni "zasad nabytych" (takich... "życiowych").

I, na dobrą sprawę, każdy ma rację.

Tyle z mojej strony.

Pozdrawiam!
eMGieBe