Zazwyczaj chodzimy na Zetkę, ale tym razem postanowiliśmy skorzystać z okazji, że jest i zobaczyć jak wygląda trasa przygodowa. Co prawda Kuba mocno chciał pójść tradycyjnie, ale Magda go przekonała, że czasami trzeba coś zmienić w życiu, żeby było ciekawiej…
Pierwsze zaskoczenie na starcie – mapa jest wydrukowana/wypalona na drewnianej sklejce. Startujemy z drewnianą mapą! Co więcej, na trasie okazuje się, że nie dość, że mapa jest bardzo czytelna, to jeszcze świetnie służy jako podkładka do pisania. Jedynie ze składaniem jest mały problem…
Do mapy dostajemy jeszcze kubek magicznego eliksiru i ruszamy. Mamy go donieść gdzieś, gdzie dowiemy się na trasie. Ma być pełny. Na PK1 proste zadanie matematyczne. Jesteśmy jeszcze przytomni, przeliczamy dziwne jednostki monetarne, wpisujemy rozwiązanie i idziemy dalej. Na PK2 musimy poprosić Pytię o wróżbę. Pytia siedzi w wyznaczonym miejscu, ale – kolejne zaskoczenie – Pytia ma brodę. Jakoś inaczej ją sobie wyobrażaliśmy… Według informacji, odczytanych z wróżby i przeliczonych przez nas, udajemy się 750 metrów na południowy wschód, gdzie znajdujemy równie brodatą nimfę. Dziwną urodę miały te Greczynki… Nimfa informuje nas, że punkt którego szukamy jest gdzieś blisko w okolicy (tu machnięcie ręką). Dajemy się nabrać jak naiwne dzieci i rozchodzimy się po okolicznych krzakach – ale zaraz okazuje się że punkt jest wewnątrz studni, na której siedzi nimfa… Przecinkami docieramy na PK4, gdzie dowiadujemy się jak przywitać się z boginią Hekate. Niestety, po powrocie do bazy nigdzie jej nie znaleźliśmy.
PK5 to Olimpiada na której trzeba rzucić dyskiem. Jakim dyskiem? Twardym dyskiem! Rzucamy nim na 3 parokroki, bo na więcej nie pozwala linka, do której jest przywiązany. A następnie ruszamy azymutem na bliski – podejrzanie bliski! – punkt szósty.
Na PK6 staje się jasne, dlaczego jest on postawiony tak blisko. Zamiast lampionu znajdujemy na drzewie instrukcję. Musimy odnaleźć ruiny starożytnego miasta oddalone o staj lub dwa. Żmudnie przeliczamy to na metry. Gubimy Stasia, znajdujemy ruiny, przerysowujemy pracowicie freski i zdobienia z ruin, znajdujemy Stasia, ruszamy dalej.
Prostą drogą docieramy do jeziorka, przy którym jest PK7. I kiedy jesteśmy już 3 metry od punktu okazuje się, że to, co Magda wzięła za podmokły teren, to regularne bagno. Magda wpada po uda i zapada się dalej, trzeba ją szybko wyciągać. Docieramy do lampionu okrężną drogą, a zaraz po nas dochodzą kolejne drużyny. Ostrzegamy pierwszą, żeby nie szła przez bagno do punktu. Drugiej już nie zdążyliśmy ostrzec i kolejna osoba zapadła się po pas…
Na PK8 kolejna niespodzianka. Zamiast lampionu znajdujemy dwa, przywiÄ…zany do drzewa sznurek oraz instrukcjÄ™ mówiÄ…cÄ…, że aby dotrzeć do wÅ‚aÅ›ciwego punktu, musimy przemierzyć po sznurku labirynt Ariadny, zbierajÄ…c po drodze futro Minotaura. Jedna z osób na punkcie mówi „moi już 5 minut tam temu poszli i jeszcze nie wrócili…â€. Brzmi niepokojÄ…co – ale ruszamy. IdÄ…c po sznurku zaraz okazuje siÄ™, że musimy przedzierać siÄ™ przez zaroÅ›la, rozplÄ…tywać skrzyżowania z innymi linkami, aż wreszcie docieramy do cieku, przez który trzeba siÄ™ przeprawić. Co nie jest wcale banalne – ciek ma jakiÅ› metr szerokoÅ›ci, bardzo grzÄ…skie brzegi i bagniste dno – nie da siÄ™ podeprzeć tyczkÄ… przy przeskakiwaniu (po zagłębieniu w szlamie dwóch metrowych podpórek rezygnujemy z tej metody). Kiedy już przedostajemy siÄ™ na drugÄ… stronÄ™, okazuje siÄ™ że sznurek wraca z powrotem… Wykorzystujemy prosty patent – Kuba idzie z jednej strony rzeczki, a my równolegle z drugiej. Wreszcie po 10-15 minutach walki z krzakami, wodÄ… i plÄ…taninÄ… sznurków docieramy z powrotem do drzewa z lampionem.
Na PK9 totalna załamka. Okazuje się, że Kuba zgubił gdzieś po drodze naszą kartę do wpisywania rozwiązań zadań – wszystkie nasze wypracowane w pocie czoła rozwiązania oraz pieczołowicie zapisywane koligacje rodzinne greckich bogów poszły się czesać… Postanawiamy iść dalej i spisywać kolejne zadania na odwrocie mapy. Ale nie da się ukryć, że morale drużyny mocno w tym momencie spadło. Naszego nastroju nie poprawia zadanie z punktu, polegające na liczeniu kartonowych ptaków – są one na tak dużym i podejrzanie wilgotno wyglądającym terenie, że trudno jest powiedzieć, czy znaleźliśmy je wszystkie.
Bez większych trudności odnajdujemy punkt 10 (dopasowywanie polskich tekstów i ich greckich odpowiedników jest niezłą zagadką), 11 (dopasowywanie greckich filozofów do miejscowości z których pochodzą – skąd jest Zenon?) oraz 12, który jest umiejscowiony na przedwojennym, zapuszczonym cmentarzu. Docieramy na niego dokładnie o północy…
Wreszcie, to co lubimy najbardziej, czyli ognisko, stopczas i kiełbaska… Delektujemy się kiełbaską, a Magda delektuje się ciepłem ogniska, które pomaga wysuszyć jej zamoczone w bagnie spodnie. Na koniec przeprowadzamy sztuczne oddychanie Małej Ani, za co otrzymujemy obola.
PK14 jest na szczycie wzgórza. Na punkcie czeka na nas zadanie, które podobało nam się najmniej. Polegało ono na ułożeniu w odpowiedniej kolejności fragmentów opowieści o pracach Herkulesa. Niestety ujawniły się nasze braki w znajomości tego mitu oraz trudności z logicznym myśleniem o drugiej trzydzieści w nocy. Niestety nie zadziałało też najlepiej czytanie przez kilka drużyn jednocześnie długiej opowieści przybitej do drzewa, akurat na tyle chudego, że stojąc z boku widziało się tylko początki lub końce linijek teksu – zależnie od strony, z której próbowało się czytać.
PK15 odnaleziony bez większych trudności (sudoku do rozwiązania), następnie azymut do PK16 umiejscowiony na skrzyżowaniu cieków wodnych. Tym razem udaje się przejść przez tereny podmokłe oraz ciek bez zamoczenia… Ponieważ mamy mało czasu i nie widzimy żadnego sensownego dojścia do PK17, to decydujemy o pomięciu tego punktu i pójściu na PK18, który jest na szczycie skarpy nad torami (drzewo genealogiczne bogów greckich – gdybyśmy tak mieli nasze pracowicie robione notatki…).
Idąc z PK18 torami na południe widzimy, że zostało nam trochę czasu – i decydujemy się jednak na poszukanie PK17. Trafiamy tam na najbardziej pojechane zadanie ze wszystkich. Okazuje się, że lampion spłynął ciekiem wodnym razem z eksponatami ze stajni Augiasza. Przeczesujemy ciek wodny w obie strony. Z jednej nic nie ma. Z drugiej znajdujemy kolejny dysk. Powieszony na drzewie. Seagate. 500 GB. Idziemy dalej. W nadziei, że gdzieś wreszcie znajdziemy punkt utrzymują nas kolejne przedmioty, które co kilkadziesiąt metrów wyłaniają się w świetle czołówek. Gumowe kaczuszki. Damska torebka. Trampki na drzewie. Metrowej długości rakieta. Rakieta? Budowniczy przytargali do lasu rakietę??? Szacunek! Dalej portret Kim-Ir-Sena, z gustownymi kokardkami w rogach. I lampion.
Mamy komplet PK, szybki marsz do szkoły i prośba do przyjmujących naszą kartę, żeby zaakceptowali nam odpowiedzi na zadania z odwrotu drewnianej mapy zamiast z karty zadaniowej.
Bez rozwiązań połowy zadań spodziewamy się żenującego wyniku, więc nawet nie przychodzi nam do głowy odtwarzanie tych zgubionych. Jednak z wyników wstępnych okazuje się, że komplet dobrych PK daje nam piąte miejsce. Gdybyśmy mieli zadania, to byłaby szansa powalczyć o pierwsze… Plan na następną imprezę jest prosty – zapisujemy się na trasę przygodową (oby była!) i postaramy się tym razem nic nie zgubić.
Była to jedna z naszych najbardziej odjechanych nocy w lesie. Super trasa! Dziękujemy pięknie i kłaniamy się nisko.