Relacja z trasy Z.
Ze szkoły do 1 idzie się gładko, chociaż tracimy 2-3 minuty, bo mijamy punkt o 3 metry i dopiero po nawrocie go dostrzegamy. Potem przeprawa przez rzeczkę koło Kociej Góry po starym drzewie i bez trudu bierzemy dwójkę. Tu myślę, że jakby nie było mrozu, to byłoby bardzo ciężko. Na punkt nr 3 wędrujemy przez krecika na ślepo, ale udaje się bez problemu. 4 sprawia trochę kłopotu, bo nie ma jak dokładnie zmierzyć odległości przez to, że jest płot zagradzający drogę i trzeba iść dookoła, do tego podstępny stowarzysz na widoku, który jednak nas nie oszukał.5 wzięte bez pudła na dalekie azymuty. 6 znawigowane z mostku na kanale. Powrót przez most
i skręt pod linię wysokiego napięcia, a następnie drogą w prawo, która trzyma dobry azymut - trafiamy idealnie. W lesie sporo grzybów udaje się znaleźć opieńki, zielonki, maślaki, podgrzybki i kanie, Joasia nawet znajduje kurkę - wszytko zamarznięte, ale pół plecaka się nazbierało

. Z 7 idziemy do jedynego skrzyżowania, które daje nadzieję, na złapanie punktu natarcia i idziemy na azymut. Pechowo wychodzimy dokładnie w środku stawu w identycznej odległości w prawo i w lewo do grobli. Tu należą się pochwały dla budowniczego - LOPka była cudownie podstępna - wybraliśmy prawą groblę, a prawidłowa była lewa. Jeśli choć troszkę odchyliło nas na azymut, to taka pomyłka była prawie pewna, co pech, to pech, mogliśmy równie dobrze trafić wybierając lewą, jak to szybko zweryfikować - nie wiem. Część osób wybrała z tego powodu przejście od drugiej strony - myślę, że było to pewniejsze, ale oceniliśmy, że to za daleko. Na 8 trafiamy bezbłędnie z transformatora na azymut. Wędrując trafimy na domek w środku lasy z fioletowymi kwiatkami wymalowanymi na ścianach - piękny widok w stylu vintage, za nim przez zrujnowany mostek na kanale wędrujemy do 9. Jest ognisko. Super. kiełbaski, chwila rozmowy, nie siedzimy pełnej godziny i ruszamy dalej. Jesteśmy 30 minut po czasie i niewiele szybciej możemy iść, po prostu limit czasu na trasie Z dla nas jest o 10-15% za krótki. Na 10 mamy trochę szczęścia. Mijamy punkt o 3-4 metry przyczepiony z drugiej strony drzewa i już chcemy wziąć stowarzysza, ale kredka nie chce pisać do tego stopnia, że myślę, że nikt nie mógł go podbić i jeszcze raz cofając się znajdujemy prawidłowy punkt o 30 parokroków od tegoż stowarzysza. Fajnie. Do 11 idziemy przez krecika, wzdłuż kanału i potem kanałku w łąkach, odliczając od linii z drutami elektrycznymi, jest na miejscu. Na 12 najpierw drogą, a potem przecinką, która biegnie na północny zachód od punktu ze skrzyżowania. Nic się zupełnie na niej nie zgadzało z rzeczywistością. Idziemy aż do skrzyżowania ze słupkiem 127,9 potem przedłużoną przecinką i w lewo. Widzimy jeden punkt koło płotu, ale z parokroków wychodzi nam nieznacznie bliżej tego drugiego - który jest dalej. Bierzemy. Na mecie okazuje się że stowarzysz, jednak wciąż mamy siły i stawiamy duże kroki, stąd pewnie ten błąd. Do 13 najpierw przecinką i potem w lewo - trafimy idealnie w jeziorko, zgodnie z planem, punkt stoi nieopodal. 14 sprawiła nam troszkę problemu, ale nawigacja z języczka lasu precyzyjnie doprowadziła nas do punktu w trzcinach. Do 15 na granicy lasu, a potem drogą, której nie ma na mapie i kanałkiem w prawo, punkt stoi co do kroku. Do 16 cofamy się przechodząc prze rurę nad kanałem. Odliczamy od zakrętu na kanale - stał tam punkt w odległości ok. 35 parokroków od zakrętu i ok. 78 parokroków od zakrętu, tego drugiego bierzemy, bo pasował nam z dokładnością 10 parokroków. Okazało się, że to stowarzysz. Albo więc ten pierwszy jednak był dobry, co trochę dziwne, albo był jeszcze gdzieś jakiś, którego nie widzieliśmy. Idąc wiedzieliśmy, że 17 będzie trudna, ale żeby aż tak? Najpierw daleki przelot przecinką potem w prawo pod linią energetyczną. Następnie nawigowaliśmy od ogrodzenia fabryki przez hałdy piachu, inne elementy bowiem wydały nam się niepewne. Wiedzieliśmy gdzie szukać punktu (straszne krzaki), ale go nie znaleźliśmy. Czas leciał, byliśmy już w limicie spóźnień i zdecydowaliśmy się nie szukać już w tych chaszczach i świadomie wzięliśmy na koniec stowarzysza, bo nie mieliśmy już siły w tym terenie szukać dalej punktu. Do bazy troszkę dookoła przy nowo zbudowanych płotach docieramy spóźnieni trochę ponad godzinę. Okazuje się, że mamy stowarzysze na 12, 16 i 17 oraz LOP. O ile 17 zasłużenie, to LOP trochę pechowo, a 12 i 16 dokładnie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy i świadomie wybraliśmy źle między punktem dobrym a stowarzyszonym. Może jeszcze raz trzeba się zastanowić nad kalibracją parokroków w terenie?
Natalka tymczasem debiutuje w Darżlubie - zerując trasę MT, jednak umiejętności harcerskie przydają się w lesie! W zespole z Kasią i Jasiem dają radę. Paweł z bratem też debiutującym - całkiem udanie idą na TK.
W sumie świetne wyjście do lasu. Pogoda bardzo dopisała. Trasa Z nawigacyjnie całkiem dobra, trudno chyba było coś ciekawszego rozstawić w takim płaskim terenie

. Jedynie limit czasu wydał nam się bardziej dla biegaczy. Szliśmy równym dobrym tempem i nie popełniliśmy zbyt wielu błędów nawigacyjnych, a raczej cięliśmy prawie wszystko, co się dało (z kilku przejść jesteśmy dumni - azymuty po 300 parokroków), a jednak nie udało nam się tej trasy przejść w limicie czasu podstawowego. Ciekawe, jak inni, którzy nie biegali. Pięknie dziękujemy ORGom za wspaniałą zabawę i do zobaczenia na Manewrach 2019, pewnie znowu na Z, bowiem ta trasa ma dla nas jeszcze wciąż troszkę wyzwań!