Nie wiem czy taka ale ja jazdy pamiętam za każdy razem
Na pewno za każdym razem były jakieś spięcia, bo tego się nie uniknie, ale tego co wyprawiał Mima przy pierwszej edycji chyba jednak nic nie jest w stanie przebić.
Tak jak pominąłeś milczeniem niechciany 5ty kalendarz
A ten dalej swoje :roll: . No ileż można :?: Niech Ci będzie. Wyrażam wielką skruchę, że pominąłem w swoim poście NIECHCIANY przeze mnie i z pewnością torpedowany na każdym kroku PIĄTY kalendarz, chociaż niektórzy mogą się czepiać, że był to jednak kalendarz TRZECI, albo raczej ŚRODKOWY (wszak wspomniałem co prawda nieopatrznie ale z pewnością z PREMEDYTACJĄ tylko o DWÓCH PIERWSZYCH i DWÓCH OSTATNICH). Rzecz jasna nie usprawiedliwia mnie fakt, że każdego z PIĘCIU kalendarzy SKPT zakupiłem po co najmniej PIĘĆ sztuk, nawet tego NIECHCIANEGO, którykolwiek by to był. W związku z tym już teraz, jeszcze przed Balem Prezesa, idę sobie posypać głowę popiołem.
Wystarczy??? ;P
ile kalendarzy udało by się sprzedać gdyby cena jednostkowa zamiast X PLN wynosiła X+k
Problem w tym, że o ile wszystkie pozycje proponowane przeze mnie można podać stosunkowo łatwo i obiektywnie, no może z wyjątkiem "
poziomu #$*%@*%#@(*", to tego co Ty proponujesz chyba nikt nie będzie w stanie nawet oszacować. To byłoby tylko czyste gdybanie niepoparte żadnymi faktami. To już nawet ten "
poziom #$*%@*%#@(*" byłby obarczony mniejszym błędem i to zdecydowanie.
Ale czy my chcemy na tym kalendarzu jakoś strasznie zarabiać? Najważniejsze żeby nie stracić - i w tym mogłaby pomóc proponowana przeze mnie analiza danych. Myślę, że na jej podstawie da się określić jaką ilość warto drukować. Bo przecież można wydrukować 5000 sztuk po 5 zl sztuka (niby tanio, no nie?), ale co z tego jeśli jesteśmy w stanie sprzedać max 400-500 sztuk (oszacowanie chyba ze sporym zapasem). Nawet przy sprzedaży po 20 zł (wyższa cena jest raczej nierealna) wpływy nie przekroczyłyby 10 tys a na druk poszłoby 25 tys. Niby proste i jasne, ale przy pierwszym wydaniu rzeczywiście padła propozycja takiego nakładu (ze strony wspomnianego Mimy zresztą).
R.