Od siebie mogę dodać (a byłam w tamtym rejonie za dnia, kilka godzin przed imprezą), że faktycznie drogi w terenie nieco odbiegały od tego, co widać na mapie. Droga między 7T a SC zaraz na zach. od grzbietu z SC skręca na pd (tego nie ma na mapie), a jej kontynuacja na zach jest zarośnięta trawą i zawalona gałęziami, więc o ile w dzień, wiedząc, że ona tam jest, można było ją zobaczyć, o tyle w nocy wydaje się to prawie niemożliwe. No i jak słusznie większość zauważyła - od Jeziernika prawie prosto na pd idzie piękna, szeroka droga, której też na naszej mapie nie ma... Ale na 1:10000 jest Takie uroki naszych imprez
Zaiste, jest tak jak mówisz Gosiu
Ja pognałem na PK 11 prosto z ogniska. Uderzyłem tam właśnie ową "kontynuacją" ( dukt zawalony na długości ok.200m niezwykle absorbujacymi uwagę, plączącymi się, cieniutkimi, wszędziewłażącymi i kłującymi gałęziami ) biegnącym od wąwozu na pn-wsch trawersując stok z 136,6. Chaszcz niemożebny - wersja niełamliwa. O ile nieprzyjemna w wędrowce, o tyle zgodna względem mapy. Gdy obrała kierunek wsch, górka z PK11 stała się widoczna jak na dłoni - na szczęście aura sprzyjała i pięknie świecący księżyc doskonale oświetlił okolicę
Lampion byl powieszony bardzo przyjaźnie - atakujac od południa najmniej zadrzewionym fragmentem stoku wpadałosię na niego idealnie,jak w morde strzelił.
Dlatego z mojej perspektywy PK 11 był jedym z łatwiejszych.
Co nie zmienia faktu, że okolice na północ i wschód od PK 11 przyprawialy o zawrót głowy! Po szybkim desancie na PK 10 wróciłem z powrotem na "pięcioramienną krzyżówkę" by stamtąd udać się już do torów na PK 12. Jednak drogi leciały w zasadzie jak chciały, a i błoto o sobie przypomniało co nieco... desperacka decyzja o przebijaniu się na azymut do torów skończyła się kąpielą w bagnisku i forsowaniem pseudorzeczki po jakichś gałąziorach przytaszczonych z okolicy
Tak, to była zdecydowania najfajniejsza część imprezy!