Witajcie drodzy Marszowicze! :)
Z tym (wątkiem) forum dzieje się coś dziwnego... I nie chodzi mi o to, że wciąż są te kłopoty z logowaniem, o których z TJem rozmawiamy od kilku imprez. ;) Chodzi o to, że dopiero po tygodniu zobaczyłem, że ten wątek jednak istnieje! Od 23 lutego wchodziłem codziennie, sprawdzając, czy już trwa dyskusja i wciąż "najnowszym" i "przypiętym" wątkiem był ten z "Darżluba 2013".
Dziś wchodzę na stronę Manewrów, by rozgrzać palce przed zapisami... widzę, że jest zakładka "Skomentuj na FORUM". Klickam... i co widzę? Nie dość, że wątek istnieje, to ma już 4 podstrony! Choć akurat za to ostatnie można podziękować Funtowi, Kopiemu, Tomkowi i kilku innym ananasom, którzy nastukali po kilkanaście postów... ;)
A jednym z głównych rozważań, jaki się w tych postach przewijał jest wątek, poruszany od dłuższego czasu, czyli "dopuszczalnych i niedopuszczalnych pomocy na trasie marszu". Pomyślałem, że po raz kolejny wtrącę swoje trzy grosze w temacie.
A zacznę "dawno, dawno temu..."
Od wieków ludzie uczyli się nawigacji... Polegała ona na wykorzystaniu wiedzy i umiejętności liczenia, by określić, gdzie w danej chwili się znajdujemy i którędy pójść, by znaleźć się tam, gdzie chcemy być. Do określania kierunku używano słońca, gwiazd, później kompasu... do określania pozycji służyła jedynie umiejętność obliczenia przebytej drogi (najczęściej w oparciu o czas jej "przebywania", punkty charakterystyczne - rozwidlenia, miejsca, które znamy itd).
Po raz kolejny napiszę, że moim zdaniem, właśnie do tych ideałów nawigacji, nawiązuje idea Marszy na Orientację. Za każdym razem, gdy o tym dyskutujemy, przypomina mi się cytat z filmu "Polowanie na czerwony październik", kiedy to po pytaniu, czy uda się im przepłynąć przez ten układ cieśnin, nawigator odpowiada: "Dajcie mi kompas, stoper i dobrą mapę, a przepłynę każdą cieśninę!"... czy jakoś tak.
W naszym przypadku, mapę dostajemy od organizatora... Stoper i kompas, mamy swój. Do tego przyrząd do pisania i mamy komplet niezbędnego sprzętu nawigacyjnego - reszta powinna wynikać z naszej "wiedzy, doświadczenia i umiejętności nawigacji".
I teraz, co do wątpliwości... (A... i żeby nie było złudzeń - nie mówię o "interpretacji regulaminu", bo mi chodzi o "zasady fair-play" a nie o to, co napisane jest w regulaminie... Czyli bardziej "co autor regulaminu chciał powiedzieć", a nie "jak można ten regulamin interpretować" ;) ).
Czyli, moim zdaniem na pewno możemy używać kompasu oraz czasomierza! Kompas... wiadomo - tu chyba nigdy nie było wątpliwości. Czasomierz - obojętnie, czy jest to nakręcany zegarek ze strzałkami, elektroniczny zegarek ze stoperem, czy stoper sportowy... Tak jak ktoś wcześniej wspomniał - o zegarze czy stoperze mówi się nawet w "instrukcji", która jest do pobrania na stronach SKPT.
Mapa, kompas i czasomierz to kwintesencja nawigacji!
Przejdźmy do reszty urządzeń:
Na pewno nie należy używać GPSów do czegokolwiek innego, niż "rejestracja śladu", do wykorzystania po marszu... No bo, jeżeli urządzenie wskaże nam dokładną pozycję, z dokładnością do 5 metrów, to gdzie w tym "nawigacja"?! Z górnej definicji, nawigacja to "takie obliczenie czasu i przebytej drogi, by móc wyliczyć swoją aktualną pozycję, a nie ją odczytać z wyświetlacza urządzenia!)
Nie wiem, o jakich urządzeniach GPS jest mowa, gdy niektórzy mówią, że "nie określają dzięki nim POZYCJI a jedynie odczytują przebytą odległość". Tak czy siak, to też jest nie fair - no bo reszta liczy parokroki, albo wylicza odległość z czasu, biorąc poprawkę na długość kroku, nachylenie, podłoże itd... A ktoś inny zerka, widzi, że przeszedł 500 m i zaczyna szukać "tej przecinki, co miała być za 500m"...
Podobnie, uważam, że wszelkiego rodzaju "krokomierze", to też są urządzenia (jak to napisał Zbigniew Malinowski) "wzmacniające inteligencję". Już od dawna wiadomo, że "mężczyzna jest istotą jednowątkową", dlatego gdy zaczyna liczyć parokroki, tak bardzo się na tym skupia, że potrafi przegapić coś innego... albo w drugą stronę, widząc coś innego potrafi zapomnieć, do ilu parokroków już doliczył. ;) Dlatego użycie urządzenia, które za niego liczy kroki, a on w tym czasie idzie i analizuje mapę (czego normalnie nie mógł by robić), to zyskuje przewagę nad innymi! To nie jest fair.
Oczywiście, rację też mają ci, którzy mówią, że obojętnie, czy z pomocą urządzeń czy nie, liczy się wiedza i doświadczenie... umiejętność czytania terenu... czy choćby nawet świadomość tego, że parokrok na asfalcie jest innej długości niż ten w lesie i jeszcze inny jest ten pod górę, niż ten z górki. ;) Doświadczony marszowicz ma swoje przeliczniki. Niedoświadczonemu nawet krokomierz nie pomoże...
Gorzej, gdy doświadczeni i dobrzy nawigatorzy, zaczynają się wyręczać techniką... Na tym poziomie rywalizacji czasami te "ułamki sekund" mogą mieć kluczowe znaczenie... Choć, z drugiej strony - to rozleniwia... i czasem nawet oni płacą za to rozleniwienie słoną cenę. ;)
Podsumowując ten przydługi wywód, którego prawie nikt nie przeczyta, uważam, że nawigacja to mapa, kompas, czasomierz i wiedza... reszta, to "przedłużenia inteligencji", które nie dość, że są nie fair względem innych zawodników, to jeszcze są nie fair względem samych siebie i odbierają przyjemność z MnO.
Tyle z mojej strony!
Pozdrawiam!
eMGieBe
PS: Zaś co do typowanego miejsca, to strzelam podobnie jak Sachmiel - Wejherowo jest na osi SKMki, są tam fajne tereny... i jeden z odcinków pierwszego sezonu Pancernych toczył się w okolicach Wejherowa! A skoro jeszcze Sachmiel mówi, że jest tam czołg... to czemu nie? ;)